Lublinianin walczy z chłoniakiem. Nadzieją jest kosztowna, nierefundowana terapia

- Zaczęło się w 2016 roku, kiedy rosnący na szyi guz okazał się być chłoniakiem – opowiada pan Dariusz. - Wtedy lekarz powiedział mi, że nie muszę się martwić. Wdrożono standardowe leczenie, potem powoli wymazywałem z pamięci onkologiczne wspomnienie – dodaje.

Jednak w ub. r. choroba wróciła – ze zdwojoną siłą. - Chłoniak przybrał agresywną postać i zaczął odbierać mi wszystko, co dotychczas miałem – mówi Dariusz Gryka. Życie lublinianina to teraz krążenie między domem i szpitalem, gdzie dostaje kolejne dawki coraz silniejszej chemioterapii.

- Dosłownie zwala mnie ona z nóg. Kiedy wracam do rodziny, przez kilka dni nawet czynności takie jak pokonanie kilku kroków czy ubieranie, są zupełnie poza moim zasięgiem. Choroba odbiera mi samodzielność. Nie mogę pracować, nie mogę robić tego, co kocham. To już nie życie, to wegetacja – opowiada.

Jest jednak nadzieja - terapia Car-T Cell. Wykorzystuje się w niej limfocyty T pacjenta, poddane modyfikacji genetycznej, które mają niszczyć komórki nowotworowe. Innowacyjną metodę leczenia stosują ośrodki w Gliwicach i Poznaniu. Pan Dariusz miałby się leczyć w drugim z nich. Problemem są jednak pieniądze – terapia kosztuje około 1,4 mln zł i nie jest refundowana.

- Lekarze mówią, że takie leczenie dałoby mi duże szanse nawet na całkowite wyleczenie – zaznacza Dariusz Gryka. - Jestem już zakwalifikowany do terapii, pozostaje kwestia pieniędzy, które są dla mnie samego niestety nieosiągalne – dodaje.

Pana Dariusza można wesprzeć poprzez siepomaga.pl.

- Chcę wierzyć, że przede mną jest jeszcze droga prowadząca w stronę życia - zaznacza lublinianin.