Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stary basior i wataha. Felieton Jacka Borkowicza

Jacek Borkowicz
nadesłane
„My, radni samorządów Rosji, uważamy że poczynania prezydenta Władimira Putina przynoszą szkodę przyszłości Rosji oraz jej obywateli. Żądamy usunięcia Władimira Putina ze stanowiska prezydenta Federacji Rosyjskiej”. Apel tej treści, opublikowany w poniedziałek 12 września, podpisało 19 radnych Petersburga oraz 84 ich kolegów z innych rosyjskich regionów. Dwa dni wcześniej podobny apel wystosowali radni jednej z dzielnic Moskwy.

Podobne apele o dymisję Putina padały już wcześniej, w latach 2008 i 2012. Jak wiemy – bezskutecznie. Teraz jednak sytuacja jest diametralnie różna. Rosja prowadzi wojnę, której reżim zabronił wojną nazywać. Jeszcze niedawno za samo rozwinięcie na Placu Czerwonym białej, niezapisanej płachty (aluzji do słów „niet wojnie!”) zarabiało się brutalną interwencję policji, połączoną z sądową rozprawą. Jeszcze w lipcu moskiewski sąd skazał na siedem lat kolonii karnej Aleksieja Gorinowa, który na zamkniętym posiedzeniu rady dzielnicy powiedział kilka słów prawdy o najeździe na Ukrainę.

Teraz radni dwóch największych rosyjskich miast otwarcie mówią o zdradzie stanu, jakiej dokonał rosyjski prezydent, za co, według konstytucji, Duma może pozbawić go urzędu i postawić przed trybunałem. I co się dzieje? Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla i do niedawna arogancki apologeta zbrojnej agresji, przebąkuje coś o pluralizmie, nieśmiało tylko przestrzegając, aby „nie przekraczano delikatnej granicy”. Dwaj czołowi propagandziści rosyjskiego szowinizmu, Aleksander Dugin i Władimir Sołowiow, zostali publicznie upokorzeni – pierwszemu zamordowano córkę, drugi pokazał się przed kamerami telewizji z posiniaczoną twarzą.

Podobno są generałowie, którzy na sztabowych naradach odważają się mówić Putinowi w twarz, że popełnił błąd. Tej ostatniej wiadomości sprawdzić nie można, jednak przynajmniej nie wydaje się ona niewiarygodna. A to już mówi nam wiele o kondycji, w jakiej znajduje się obecnie rosyjskie społeczeństwo.

A ono, jak w każdym systemie imperialnym, jest w stanie swoim wodzom wybaczyć wiele zbrodni, nie wybacza jedynie jednego – słabości. A taką właśnie słabość okazał ostatnio reżim Putina. Wieści o całych batalionach, porzucających broń pod Bałakliją, Kupiańskiem oraz Iziumem i pierzchających na wschód, ku rosyjskiej granicy, są tak wyraziste i tak bolesne, że nie da się ich już dłużej ukrywać.

Rosyjski prezydent musi czuć się w tej chwili jak stary basior, czekający tylko, który z młodych wilków pierwszy rzuci mu się do gardła, dając tym sygnał reszcie watahy. On w tej chwili musi ciągnąć tę wojnę, bo jej przerwanie oznacza jego koniec. Walczy o przeżycie. Każdy jego potencjalny następca, chociażby w głębi ducha był kimś znacznie od Putina gorszym, robić tego nie musi. Będzie mógł – jeśli zechce – natychmiast ją przerwać. W tym sensie upadek reżimu Putina, w każdym wariancie, wyjdzie na dobre światu oraz samej Rosji. Wydaje się że coraz więcej Rosjan zaczyna to rozumieć. I o to w tej chwili idzie gra.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Stary basior i wataha. Felieton Jacka Borkowicza - Kurier Lubelski

Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto