Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kulig z nieborakiem. W saniach po roztoczańskich lasach i bezdrożach

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Aura sprzyja, dlatego po traktach, bezdrożach i lasach Roztocza krążą kuligi. Spotkaliśmy kilka w okolicach Jacni. W jednych z sań siedzieli rozparci i rumiani (zapewne od mrozu) mężczyźni w szampańskich humorach. Zaczepiali piechurów nawołując do wspólnej zabawy. Ów kuligowy skład był zwłaszcza zainteresowany towarzyszącymi nam niewiastami.

- Zostawcie tych chłopów i przyłączcie się do sanny! Jeszcze się wszyscy zmieścimy, choćby na kolankach – zachęcał jeden z rumianych kuligowiczów. - A towarzysze niech brną dalej w śniegu!

- Niech łażą sami, jak jakieś fujary – dodał zaczepnie ktoś inny z mijających nas w śnieżnej kurzawie sań (i w salwie śmiechu).

Zaskoczyć sąsiada

Kobiety odmówiły tak grzecznej zachęcie. Dziarscy kuligowicze rubasznie się na to zaśmiali, bo... wiadomo, że żarty podczas zimowej sanny to coś innego niż w realu. My też coś zresztą odkrzykiwaliśmy…

Tego typu zabawa ma długą, staropolską tradycję. Możemy o tym przeczytać m.in. w XVIII-wiecznych zapiskach Jędrzeja Kitowicza.

„Dwóch albo trzech sąsiadów zmówiwszy się zabrali z sobą żony, synów, czeladź, służącą i co tylko mieli w domu dorosłego (…)” - czytamy w jednym z opisów. „Sami zaś wpakowawszy się na sanki, albo gdy sannej nie było na kolaski, wózki i konie wierzchowe, jak kto mógł, jechali do sąsiada pobliskiego, ani proszeni do niego, ani zawiadomiwszy go. Tak go zaskoczywszy, kazali dawać jeść i pić sobie, koniom i ludziom, bez wszelkiej ceremonii”.

Żarty i śpiewy

Trwało to póki nie „wypróżnili” piwnicy i spiżarni sąsiada z jadła i alkoholu. „Potem brali owego nieboraka ze sobą z całą jego rodziną i ciągnęli do innego sąsiada, któremu podobnież pustki zrobiwszy, ciągnęli dalej” – pisał Jędrzej Kitowicz.

Takim wesołym korowodom czasami towarzyszyli skrzypkowie porwani z jakiejś karczmy. Po kapele posyłano także do miast. Szlachta przebierała się czasami w tym czasie za Żydów, Cyganów, chłopów, dziadów, a nawet księży. Nie brakowało też żartów i głośnych śpiewów.

Dzisiaj to wygląda inaczej. Jak się dowiedzieliśmy na Roztoczu oferowane są leśne przejażdżki saniami oraz ogniska z kiełbaskami i napojami na postojach. Cały przejazd trwa zwykle około trzy godziny. Jak nam powiedziano, trzeba za to zapłacić zwykle od 90 do 120 zł od osoby (można też taniej, jeśli dogadamy się z jakimś gospodarzem: właścicielem konia i sań).

Śnieżna eskapada

- Na najbliższe weekendy wszystkie miejsca są już zajęte. Jednak w dni powszednie są jeszcze wolne miejsca na kuligi – usłyszeliśmy w jednym z pensjonatów w gminie Susiec.

Warto się w taką eskapadę wybrać (oczywiście w kulturalnym towarzystwie), zwłaszcza z dziećmi. Bo roztoczańskie lasy i bezdroża nie mają sobie równych, także zimą.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Kulig z nieborakiem. W saniach po roztoczańskich lasach i bezdrożach - Zamość Nasze Miasto

Wróć na lubartow.naszemiasto.pl Nasze Miasto